Rzadko kto uważa, że ma prawo do sukcesu w jakiejś dziedzinie, bez wkładu ogromu pracy, ale niemal każdy oczekuje takiego sukcesu w związku miłosnym. To irracjonalne oczekiwanie w większości przypadków kończy się frustracją, zdziwieniem a nawet oburzeniem; jak to możliwe, że nasza miłosna relacja kończy się porażką lub jest na drodze do niej, a nie staje się spodziewanym sukcesem. To właśnie owo irracjonalne przekonanie, wszczepione w nas (może przez bajki i baśnie „…pokochali się i żyli długo i szczęśliwie”), oraz wzmocnione przez siłę początkowej fascynacji sobą, usypia naszą czujność oraz racjonalne myślenie i sprawia, że nasze zaangażowanie skoncentrowane jest na dążeniu do sukcesu w innej dziedzinie, który już nie jest tak oczywisty. Poświęcamy wiele lat przygotowując się do roli zawodowej uczęszczając do różnych szkół, uniwersytetów doskonaląc się na szkoleniach, kursach, warsztatach i konferencjach . A bycie mężem, żoną, kochankiem, kochanką, umiejętności budowania długoterminowego związku miłosnego mamy wrodzone?
I tak będąc niekompetentni w tej dziedzinie, oskarżając siebie nawzajem o powód niepowodzenia, zniechęceni, znudzeni, rozczarowani, zmęczeni w codziennej rutynie i obowiązkach brniemy, uprzykrzając sobie życie, nie widząc „obiecanego” szczęścia i sukcesu.
Terapia małżeńska jest czasem nabywania kompetencji niezbędnych do zbudowania i pielęgnowania „ ogrodu” DŁUGOTRWAŁEGO ZWIĄZKU MIŁOSNEGO i pozbycia się tego wszystkiego, co jest toksyczne i zaburzające wzrost miłości, która łączy nas w pary.
Pozdrawiam
Edyta Pytlak